Koszalin 2008
Witam!
Niedziela 06.07.2008r
Sama impreza ogólnie super, bo czapeczki, koszulki a zwłaszcza piłki dla dzieciaków (i to nie byle jakie tylko Spalding) to nie lada atrakcje.
Zespołów jest w sumie 14 (9 chłopców i 5 dziewcząt).
Niedziela była dniem przyjazdu i zakwaterowania także niewiele sie działo. Przyjechaliśmy na miejsce o 16, zostaliśmy zakwaterowani w pokojach (chłopcy wszyscy razem, czyli w 12, kadra osobno). Mieszkamy w Szkole - w salach lekcyjnych (konkretnie to chłopcy są w pokoju nauczycielskim a my w świetlicy-czasem los sie odwraca ). Warunki są niezłe, jak to w szkole - może tylko trochę szaf na ciuchy brakuje ale poradziliśmy sobie. O 18 była kolacja, a po kolacji czas wolny, czyli wyszliśmy na powietrze pograć na boisko. Warunki do gry są niezłe bo są tu 2 sale sportowe (mała i duża - na tej są zrobione 2 boiska do minikosza w poprzek), oprócz tego boiska ze sztuczna trawa(2 - tez podzielone na 4 do minikosza) i 2 do piłki nożnej trawiaste oraz bieżnia lekkoatletyczna tartanowa. Na boisku wieczorem chłopaki zapoznali kolegów z Ełku (pograli mecze 1x1 i 3x3) oraz pograli z dziewczynami (3x3).
O 21 była odprawa techniczna dla trenerów. Niewiele powiedzieli ale dali papiery z regulaminami i zapoznałem z nimi chłopaków.
Poniedziałek 07.07.2008r
Dzisiaj zaczęliśmy śniadaniem o 8.30, później sprzątanie pokoi, trening poranny, o 12 mecz z Ełkiem. Mecz bardzo jednostronny bo wygraliśmy 87-8.
Później obiad, cisza, spacer ale szybko sie skończył bo zaczęło mocno padać i wróciliśmy do szkoły. O 16 kolejny trening (w sumie to przez 90 min sama gierka - różna 2x2 na jeden kosz 1x1, itp, oraz konkursy rzutów). Później kolacja i oficjalne otwarcie Festiwalu z władzami Koszalina na czele oraz pokaz tańca breakdance i pogadanka oraz pokazy psów policyjnych.
Teraz chłopaki czekają na dyskotekę (miała sie zacząć o 20 ale chyba cos sprzęt nie gra).
Plany na najbliższe dni to wyjazd na plażę w czwartek i wtorek, w sobotę wyjazd do Kołobrzegu na rejs statkiem, w niedziele jakiś festyn sportowy.
Oprócz tego codziennie mecze towarzyskie (przynajmniej 1 lub 2). , no i treningi ale to już ja prowadzę sam. Następna odprawa techniczna w środę wieczorem.
Wtorek 08.07.2008
Witam,
skoro ma być dziennik trenera to piszę.
Dzisiaj, czyli we wtorek, dzień zaczął się jak co dzień - o 8 rozruch poranny, 8.30 śniadanie, później sprzątanie pokoi. W sumie to skłamałbym że było tak normalnie-Marcin Miedziaszczyk nam sie noc wcześniej rozchorował i tak mu zostało do obiadu wtorkowego (trochę chłopak przesadził z lodami i słodyczami i niepotrzebnie wydał kasę bo i tak wszystko wróciło do wiaderka). Niestety na cały dzień, czyli również i na potyczkę z zespołem z Lipowej zabrakło wartościowego zawodnika.
Ale po kolej.
Po śniadaniu zaplanowany był spacer "w miasto", bo mecz dopiero o 12, ale wyjście przełożyłem na późniejszą godzinę ze względu na............ dziewczyny!!!!! (lub lachony jak je chłopcy nazywają). Chłopcy dzień wcześniej na dyskotece zapoznali koleżanki z Olsztynka i koniecznie chcieli im kibicować gdy będą grały, a że miały mecz o 10 to nie było wyjścia. Tym samym zamiast spaceru i zakupów było kibicowanie, od 11 godzinny trening, a o 12 mecz z Lipową.
Mecz graliśmy na boisku ze sztuczną trawą na powietrzu i na duże kosze. Ogólnie o tym spotkaniu można powiedzieć, że miał tyle oblicz ile kwart. A mianowicie- 1. kwarta w naszym wykonaniu słaba, ale na całe szczęście w ich również i po pierwszej kwarcie strata to tylko 1 punkt. Druga kwarta to koncert gry z naszej strony i do przerwy prowadzimy 6 oczek. Drugą połowę gramy tragedie, oni już poprawnie i znowu 1 punkt straty po 3 kwartach. Ostatnie 10 minut to przyzwoita gra naszych - niestety również i przeciwników i mecz kończy się wynikiem 21-24.
Podsumowując - Lipowa "drewniana", my nieskuteczni i nierówni. To nie oni wygrali z nami tylko my z nimi przegraliśmy (na własne życzenie).
Później obiad (Marcin po pysznym kotlecie wraca do "żywych"), przywitanie Ziemowita, który dobił do nas prosto z wakacji, no i w końcu wypad w miasto - 1,5 godziny po Koszalinie.
Później godzinny trening rzutowy, kolacja i czas wolny (część chłopców poszła na boisko pograć, inni grali w karty, a jeszcze inni zagadywali panią ekspedientkę w sklepiku szkolnym).
Tak dzień się zakończył. Aha zapomniał bym się pochwalić że wygrałem z trenerem z Ełku w "króla osobistych" 25-6!
Jutro zaplanowane mamy 2 mecze - do południa Minikoszykówka z Gliwicami II, a po południu ciekawy mecz z silną drużyną z Cieszyna.
Coach
Środa 9. lipca 2008
Dzień zaczął się od śniadania a nie jak codzień od rozruchu porannego,
bo pogada........... no dobra pogoda była dobra tylko ja dostałem lenia
i pospałem 10 minut dłużej a Pani Honorata nie chciała mnie zastapic.
O 10 zaczeliśmy pierwszy mecz z Gliwicami II i mecz z racji tego że
przeciwnicy byli młodsi był bardzo nieciekawy i zakończył się wysoką
wygraną Kościaniaków 62-19. Trzecia i czwarta kwarta to oszczędzanie z
naszej strony najlepszych zawodników na ważny mecz popołudniowy z
Cieszynem, a zarazem okazja do pogrania większej liczby minut przez
zawodników rezerwowych. Mecz został rozegrany na boisku do
minikoszykówki i systemem pasarella.
Od 11 do 12 godzinna przerwa na kibicowanie "naszym" dzieczynom, czyli
lachonom z Olsztynka, które rozgrywały swoje spotkanie z Katowicami.
Niestety chyba słabo dopingowaliśmy bo przegrały.
O 12 godzinny trening na powietrzu - małe gry 3x3 na boiskach do
mikoszykówki.
Później obiad, cisza poobiednia, czyli tzw. leżakowanie (to trener lubi
najbardziej ) ).
O 16 godzinny trening na małej sali - tematyka to zmiana kierunku i
tempa biegu przez rolowanie, doskonalenie rzutów z biegu i po
zatrzymaniu na jedno tempo.
O 17 normalny mecz na dużym boisku wg zasad obowiązujących w lidze, ale
na małe kosze z Cieszynem. Przeciwnik bardzo ciekawy i dobrze wyszkolony
technicznie. Mecz zacięty i trzeba przyznać szczerze, że bardzo dobry w
naszym wykonaniu. Tu już graliśmy głównie naszym najsilniejszym składem
i było to widać na boisku - akcje były składne, szybkie i co
najważniejsze to efektowne. Udało się rzucić kilka trójek no i co mnie
najbardziej cieszy wyszło kilka bardzo szybkich i dokładnych kontr
zakończonych punktami. Wojtek w końcu zaczął trafiac spod "dziury",
Maciej efektownie i skutecznie rozgrywać piłkę otwierając drogę do kosza
świetnymi podaniami głownie Marcinowi i Kajtkowi, Emil straszył
przeciwnika trójkami i tradycyjnie "wieszał" ich robiąc swoje "pompki", a
Grześ zaczął biegac do kontry i rewelacyjnie zgrywać piłki do Wojtka pod
sam kosz. Ta szybka zespołowa gra, z małą ilością kozła a większą podań
dała nam wygraną 65-57. W tym meczu było widac nasze wieksze
doświadczenie i ogranie.
Poźniej kolacja, a po niej szkolenie dla trenerów prowadzone przez panią
dr Czerlonko - wielokrotną reprezentantkę Polski i pracownika naukowego
AWF w Gdańsku.
O 20 odprawa dla opiekunów dotycząca planu zajęć na najbliższe dni. I
tak - jutro zaraz po śniadaniu wyjazd do Unieścia na plażę, powrót
dopiero na obiad, poźniej obiad i mecze turniejowe - tym razem ze
Stalową Wolą i towarzyski z dziewczynami z Olsztynka; w sobote mamy
festyn z konkursami sprawnościowo-koszykarskimi, a w niedziele po
śniadaniu wyjazd do Kołobrzegu na rejs statkiem po Bałtyku.
Po odprawie odbył się "mecz na szczycie" i tym razem zawodnicy
kibicowali a trenerzy i sędziowie pokazywali, że znają koszykówkę nie
tylko z książek i po podziale na dwie drużyny przez 1,5 godz. bez
przerwy wylewali siódme poty na boisku. Nie muszę chyba nawet wspominać
że moja drużyna oczywiście wygrała 86-82.
I tak minął kolejny dzień.
Dzień 5. Czwartek 10. lipca 2008 r.
Dzień rozpoczął się od rozruchu porannego prowadzonego przez ……….. Panią Honorate!!!! Później śniadanie i… smutna informacja – nie ma wyjazdu na plaże z powodu złych warunków atmosferycznych. Szybka zmiana planu i do obiadu rozegraliśmy konkurs „Króla Rzutów”. Zabawa polegała na tym, że na boisku było oznaczone 7 pozycji rzutowych, a każda z nich miała inną wartość – w zależności od trudności od 1 do 7 punktów. Zawodnik miał 30 sekund na zdobycie jak największej ilości punktów dowolnie wybierając pola, z których wykonywał próbę z zaznaczeniem, iż nie wolno było wykonać dwóch rzutów pod rząd z tej samej pozycji. Zawodnicy byli dobrani w pary losowo – zwycięzca pary przechodził do kolejnej rundy. Od nas do drugiej rundy awansowali: Piotrowski Jakub (22pkt.), Kiszka Stanisław (21pkt.), Rau Mikołaj (18pkt.), Majchrzak Wojciech (17pkt.), Milewski Grzegorz (17pkt.), Rau Emil (15pkt.) i Mądry Jędrzej (12pkt.). Z dalszej rywalizacji odpadli: Koralewski Ziemowit (13pkt.), Miedziaszczyk Marcin (13pkt.), Nawrot Dominik (11pkt.), Durczewski Kajetan (11pkt.) i Klimczok Maciej (10pkt.).
W drugiej serii doszło do dwóch pojedynków derbowych pomiędzy naszymi zawodnikami. A wszystkie wyniki drugiej serii w wykonaniu naszych były następujące: do serii finałowej awansowali trzej zawodnicy – Milewski Grzegorz (18pkt.), Piotrowski Jakub (15pkt.) i Majchrzak Wojciech (14pkt.); nie powiodło się i odpadli: Rau Emil (16pkt.), Rau Mikołaj (15pkt.), Kiszka Stanisław (6pkt.) i Mądry Jędrzej (6pkt.).
Po konkursie dokończyliśmy wewnętrzne gierki 3x3. Gra o obu parach trójek była niezwykle zacięta i toczyła się aż do obiadu.
Po obiedzie mieliśmy niezwykły zaszczyt i Pani dr Czerlonko zaprosiła naszą drużynę aby wzięła udział w wykładzie prowadzonym przez Nią na temat zwiększania koordynacji i szybkości oraz pracy nóg w koszykówce.
Chłopcy kierowani przez panią trener demonstrowali przykładowe ćwiczenia przed audytorium złożonym z trenerów drużyn biorących udział w Festiwalu.
Po tym specyficznym i zaszczytnym dla nas treningu (pani dr Czerlonko rozegrała w kadrze Polski ponad 200 oficjalnych meczy i jest pracownikiem naukowym gdańskiej AWF) zagraliśmy mecz towarzyski w minikoszykówkę z drużyną koedukacyjną z Olsztynka (tam grało 2 chłopców i 3 dziewczyny). Oba zespoły zagrały w mocno rezerwowych składach i mecz pełen chaosu zakończył się naszą porażką 25-26.
Poobiedni trening dał się we znaki również zawodnikom z podstawowego składu, gdyż zaplanowany na dzisiaj oficjalny mecz z chłopakami (głównie piłkarzami) ze Stalowej Woli miał być spacerkiem a okazał się męczarnią i była fatalny w naszym wykonaniu. W pierwszej kwarcie straciłem tyle nerwów, że na drugą poszedłem na trybuny, bo nie poznawałem swojej drużyny – to co wyprawiali na boisku nasi chłopcy wołało o pomstę do nieba. Bez zbędnych komentarzy napiszę tylko, że wygraliśmy po dogrywce 21-18 (po 4 kwartach było 18-18). A cały mecz można skwitować jednym zdaniem – to było spotkanie Maciej Klimczok kontra Juvenia Stalowa Wola – reszty drużyny z naszej strony nie było. Do jutra chłopaki mają wolne od grania i trenowania, bo chyba muszą odpocząć i oni i ja.
Na szczęście chociaż pogoda nam się ładna zrobiła – słonko świeci aż miło.
O 18.30 kolacja a po niej szkolenie dla trenerów i kolejny „All Star Game”, czyli mecz trenerów – tym razem moja drużyna poległa 86-93.
W czasie naszych zmagań na parkiecie koszykarskim, chłopcy szaleli na parkiecie tanecznym, czyli DYSKOTEKA! Oprócz tańców (już śmielej niż ostatnio) drużyny prezentowały wcześniej przygotowane piosenki o swoich trenerach. Ogólny bilans dyskoteki to jedno nadwyrężone kolano i…………. jedno zakochane serduszko.
Coach
Dzień 6. Piątek 11. 07. 2008r.
Od rana standard - śniadanie, sprzątanie,itd. Trenerzy w tym czasie spotkali sie na zajęciach szkoleniowych, na których mowa była o zastawianiu i walce na tablicy bronionej i atakowanej.
O godz. 10 mecz - ważny i trudny mecz - z Cieszynem. Ty razem na przepisy Festiwalowe, czyli typowa Minikoszykówka - na małe kosze, na małym boisku i pasarella. Mecz walki i pojedynek dwóch świetnych rozgrywających - jeden z doskonałym rzutem z dystansu, drugi z dynamicznymi penetracjami strefy podkoszowej. Wygrała drużyna tego pierwszego, czyli Cieszyn 31-28. Mecz z naszej strony poprawny, ale nie błyskotliwy i stąd ta porażka.
Z racji, że po obiedzie czekał nas jeszcze trudniejszy mecz z Gliwicami chłopcy dostali wolne i grali w karty, zagadywali dziewczyny i ogladali inne spotkania.
Następnie obiad i wcześniej wspomniany mecz. Niestety okazało się, iż odpoczynek źle na nas podziałał. Gliwice pokazały bardzo dobrą koszykówkę - szybką, zespołową grę w obronie i ataku i bardzo dobre wyszkolenie techniczne. My niestety nic nie mogliśmy zaoferowac w zamian i stąd wysoka porażka 13-52.
Dodam tylko, że mecz toczył się według normalnych przepisów PZKosz i był rozgrywany na pełnowymiarowym boisku - jedynie kosze byłe na wysokości 2,60m, czyli jak do minikosza.
Po meczu miał byc spacer ale pogoda kolejny raz dała się we znaki i musieliśmy zostac na miejscu. Kolejne partyjki w karty, kolejne zawieranie znajomości, kolejne obejrzane mecze. Nie było możliwości potrenowac gdyż z powodu deszczu każda drużyna dostała godzine sali - my swoją wykorzystaliśmy na sparing.
Później kolacja, kolejne szkolenie dla trenerów (ciągle temat motoryka, koordynacja, szybkośc nóg), mecz siatkówki w telewizji lub mecz trenerów na sali do wyboru, no i cisza nocna.
Do jutra.
Coach
Sobota - 12. VII. 2008r.
Sobota była dniem sprawdzianów i prób sprawnościowych. Tuż po śniadaniu
chłopcy rozpoczęli rywalizację na dwóch etapach - pierwszy to sprawność
ogólna, ale wszystkie próby ustawione pod kątem umiejętności motorycznych
niezbędnych w koszykówce, a drugi etap to testy typowo koszykarskie.
Prób było sporo i ostatnie sprawdziany kończyliśmy dopiero po obiedzie.
Konkretne wyniki prześle po opracowaniu bo jest ich naprawdę dużo.
Sobota okazała się także dniem odwiedzin i chłopców w trakcie zmagań z
testami sprawności dopingowali rodzice Maćka i Kajtka. Po obiedzie i
testach chłopcy dostali wolne i pojechali na wycieczki rodzinne.
Na zaplanowany wcześniej mecz z dziewczynami (!!!) z Ostrołęki wrócił
jedynie Maciej. I tak w okrojonym składzie przystąpiliśmy do tego
nietypowego pojedynku; dla chłopaków była to taka nowość że pierwszą
kwartę przespali, a dziewczyny zaskoczyły ich wyszkoleniem technicznym,
świetnymi warunkami fizycznymi i niezwykłą walecznością i ambicją - i
tak pierwsza kwarta zakończyła się prowadzeniem dziewcząt. Z biegiem
czasu wszystko wracało do normy i złapaliśmy odpowiedni rytm gry i cały
mecz zakończył się naszym zwycięstwem 43-36.
Po kolacji trenerzy tradycyjnie już udali się na szkolenie (temat:
wytrzymałość szybkościowa), a chłopcy wzięli udział w konkursie rzutów
wolnych. Odbyły się 2 serie eliminacyjne, chłopcy rywalizowali w parach
oddając po 4 (w pierwszej serii) i 5 (w drugiej serii) rzutów - gorszy z
pary odpadał. Do drugiej serii udało się awansować 7 zawodnikom (Mikołaj
Rau, Kajtek Durczewski, Wojtek Majchrzak, Jędrek Mądry, Grzesiu
Milewski, Kuba Piotrowski, Marcin Miedziaszczyk) oraz Emilowi Rau, który
to wylosował "dziką kartę" ze względu na brak przeciwnika.W międzyczasie
odbyło się kilka "derbowych" pojedynków, czyli wewnątrzzespołowych. Do
środowej serii finałowej awans uzyskali natomiast - Jędrek Mądry, Grześ
Milewski i Marcin Miedziaszczyk i Kajtek Durczewski.
Po konkursie znowu dyskoteka i konkursy kulturalno - towarzyskie, czyli
układy taneczne całych drużyn. Nasi chłopcy przygotowywali się
pieczołowicie i ostatecznie za układy zajęli 2 miejsce.A po dyskotece cisza nocna, więc dobranoc i do jutra.
Trenerzy po szkoleniu tradycyjnie umówili się na granie, ale chyba
zmęczenie dało się we znaki nie tylko zawodnikom, bo na sale dotarło nas
raptem 6 i graliśmy 3x3 na jeden kosz. Graliśmy 6 meczy do 21 punktów i
w ogólnym rozrachunku moja drużyna zwyciężyła 4-2 w meczach.
Coach
Niedziela, 13. VII. 2008r
Tuż po śniadaniu wybraliśmy się na wycieczkę do Kołobrzegu. Od rana
pogoda była ładna, ale z biegiem czasu robiło się coraz bardziej
pochmurno, na szczęście nie padało. Do Kołobrzegu dostaliśmy się
autokarami, a tam już czekały na nas statki, którymi to wybraliśmy się w
30 minutowy rejs po Bałtyku. Morze było spokojne więc wycieczka
przebiegała płynnie i leniwie. Po powrocie z rejsu mieliśmy 2 godziny na
zakup pamiątek, postoju na gofry, spacer promenadą, korzystanie z
nadmorskich atrakcji, spacer plażą i moczenie nóg w morskiej wodzie.
Po powrocie z Kołobrzegu i obiedzie odbył się turniej piłki nożnej.
Zasady proste - gramy po 7 zawodników, wygrywa ta drużyna, która strzeli
pierwsza bramkę, jeżeli przez 10 minut nikt nie strzeli bramki mamy
serię rzutów karnych (po3 i dalej do skutku po 1). Pierwszy mecz z
Gliwicami II wygraliśmy strzelając bramkę już w 2 minucie meczu. Kolejne
spotkanie z Cieszynem przegraliśmy tracąc bramkę równie szybko, czyli po
2 minutach. I ostatni mecz przed kolacją graliśmy z Lipową i
przegraliśmy w serii rzutów karnych 0-2.
Przed kolacją część chłopców poszła z Panią Honoratą na mszę do kościoła
- reszta zaostała ze mną w ośrodku.
Po kolacji miał się odbyć dalszy etap rozgrywek piłkarskich, ale z
powodu deszczu został przełożony na poniedziałek. Chłopcy mieli więc
wolne, a trenerzy tradycyjne szkolenie (ćwiczenia na płotkach i
wytrzymałość biegowo-szybkościowa). Po szkoleniu kolejna porcja
rozgrywek trenerów - tym razem moja drużyna zmiażdżyła rywali 101-78.
Po tym meczu to już tylko cisza nocna i spanko.
Przed ciszą nocną chłopcy z racji moich 27 urodzin odśpiewali mi
gromkie "Sto Lat" za co bardzo im dziękuję.
Coach
Dzień 9. Poniedziałek, 14. 07. 2008r.
Śniadanie a po nim chłopcy sprzątali w pokojach pod okiem pani Honoraty, a ja szkoliłem się na wykładzie dla trenerów (obwody stacyjne - praca nóg w obronie). Później godzinka na gry towarzyskie (głównie karty) i przygotowanie do dwóch meczy – o 11 z Gliwicami I oraz o 12 z dziewczynami z Olsztynka.
Gliwice I po raz kolejny okazały się poza naszym zasięgiem i gładko przegraliśmy grając na małej sali po 4 zawodników 62-29. Mecz graliśmy 3 kwarty różnymi czwórkami, a czwartą dopiero w najsilniejszym zestawieniu i to była jedyna przyzwoita część meczu w naszym wykonaniu.
Mecz z Olsztynkiem graliśmy na tych samych zasadach co z Gliwicami, czyli 3 pierwsze kwarty różnymi czwórkami, a czwartą głównie zawodnikami, którzy odpoczywali w 4 kwarcie meczu z Gliwicami. Ten pojedynek był również bardzo jednostronny, ale tym razem to my dominowaliśmy na placu gry o czym świadczy wynik 64-32 na naszą korzyść.
Po obiedzie wybraliśmy się wraz z innymi grupami nad morze do Unieścia. Tam plażowanie, kąpiele w morzu i zabawy na piasku aż do samej kolacji.
Kolacja, a później dokończenie turnieju piłki nożnej i tu zwycięstwo walkowerem z Ełkiem i porażka w karnych z Gliwicami I oraz ze Stalową Wolą.
Turniej zakończył się wcześniej więc chłopcy zostali na boisku i integrowali się z pozostałymi uczestnikami Festiwalu podczas gier i zabaw sportowych na boisku. Trenerzy w tym czasie tradycyjnie rozgrywali wewnętrzne gierki – i tym razem mój team odniósł wysokie zwycięstwo 132-101.
Tuż przed ciszą nocną okazało się, że gry towarzyskie skończyły się jednym podbitym okiem.
Coach
Wtorek, 15. 07. 2008r.
Śniadanie, a po nim dwa mecze pod rząd. Najpierw oficjalny ze Stalową
Wolą - tym razem na małe kosze, na małym boisku i z przepisami do
Minikoszykówki. Z racji, iż na mecz chwile się spóźniłem to chłopcy
zaczęli beze mnie, co więcej usłyszałem, żebym się "nie udzielał", bo
oni sami poprowadzą ten mecz. No więc usiadłem na ławce dla kibiców.
Chłopcy grali ładnie, ja im się nie wtrącałem (parę razy nie wytrzymałem
i coś podpowiedziałem), ale o składzie personalnym decydowali sami. No i
wygrali 37-22 kontrolując wynik i przebieg wydarzeń na boisku.
W międzyczasie dotarł do nas Jarek Milewski, czyli Grzesia starszy brat,
który to odbywa służbę wojskową w jednostce w Koszalinie.
Także z racji iż kibica mieliśmy to ja na kolejny mecz udałem się
ponownie na ławkę trenerską. Skład wyjściowy pierwszych dwóch piątek
pozwoliłem jednak zostawić taki jak w poprzednim meczu. Ten drugi mecz z
Koszalinem graliśmy też na przepisy do minikosza, ale był to mecz
towarzyski i graliśmy na dużym boisku i na wysokie kosze. Mecz od
początku toczył się pod nasze dyktando i cały czas prowadziliśmy
bezpieczną ilością punktów, co niestety u niektórych spowodowało zbytnią
pewność siebie i rozluźnienie, a to objawiało się nonszalanckim
zachowaniem na boisku (proste, niewymuszone straty, brak zaangażowania w
grę, brak waleczności i chodzenie zamiast biegania na boisku), a to
niestety w naszym zespole zdarza się dość często przy teoretycznie
łatwiejszym przeciwniku i musiałem zareagować sadzając maruderów na
ławce rezerwowych do końca spotkania. Zmiennicy wykazali dużą chęć do
gry i potrafili utrzymać korzystny rezultat. Całe spotkanie wygraliśmy
46-28.
Następnie obiad, a po nim wyjazd do Mielna. Miało być podobnie jak dzień
wcześniej, czyli plażowanie itp, ale tym razem pogoda nie dopisała i
zamiast do Unieścia na plażę, to udaliśmy się do centrum Mielna na
spacer po promenadzie, deptaku, zrobiliśmy postój na lody i gofry,
poskakali chłopcy na poduszce powietrznej na plaży no i oczywiście
obeszliśmy wszystkie budy z pamiątkami, grami i najróżniejszymi
pierdołami.
Powrót był tuż przed kolacją, więc zdążyłem jeszcze sprawdzić jakie
chłopcy poczynili postępy w grze w Pana (w karty) - powiem szczerze, że
niektórzy spore - oraz przeprowadziliśmy głosowanie na kandydatów do
meczu All Stars, który ma się odbyć jutro. Mecz ten to rywalizacja dwóch
drużyn złożonych z wyróżniających się zawodników całego Festiwalu - mnie
poproszono o wytypowanie dwóch chłopców z naszego zespołu. Chcąc wziąć
pod uwagę zdanie wszystkich chłopców zrobiłem głosowanie i każdy, w
głosowaniu tajnym, podawał imiona 2 osób z Jedynki, którzy ich zdaniem
najbardziej zasłużyli na występ w tym meczu. Najwięcej głosów uzyskał
Maciej Klimczok (11 na 12 możliwych), dalej Emil Rau (6), Wojtek
Majchrzak (4), Kajtek Durczewski (2) i Marcin Miedziaszczyk (1). Chcąc
uszanować zdanie drużyny zdecydowałem, że zawodnik z największą liczbą
głosów weźmie udział oraz jeden wybrany przeze mnie (taki, który pokazał
się z bardzo dobrej strony i zrobił największy postęp w ostatnim czasie
oraz grał wszystkie mecze na podobnym-wysokim poziomie oraz był
kluczowym graczem w drużynie). W jutrzejszym All Stars Game drużyna UKS
Jedynka Kościan reprezentowana będzie przez Macieja Klimczoka i Wojtka
Majchrzaka.
Po kolacji odbyły się ostatnie już zajęcia szkoleniowe dla trenerów
(technika rzutu do kosza oburącz znad głowy), a po nich odprawa
techniczna dotycząca spraw organizacyjnych (finały konkursów rzutów -
osobistych i król rzutów, mecz All Stars, zakończenie Festiwalu).
Chłopcy po kolacji integrowali się podczas zabaw towarzyskich w pokojach.
Dosłownie przed chwilą/22.20/wywieszono
listę zawodników biorących udział w meczu
All Stars.Każda drużyna składać się będzie z 5 dziewczynek i 7 chłopców.Jednak ogromnym zaskoczeniem jest dla mnie to , iż przypadło mi w zaszczycie poprowadzenie jako trener drużyny Czarnych.Zespół Białych poprowadzi trener zespołu z Gliwic.
Coach
Środa 16. 07. 2008r.
Śniadanie, a po nim chłopcy mieli czas wolny aż do 12, bo na tą godzinę
zaplanowany był ostatni pojedynek na tym Festiwalu. Trenerzy w tym
czasie wymieniali się cennymi materiałami szkoleniowymi, aby polska
koszykówka rosła w siłę
O 12 wcześniej wspomniany mecz z Cieszynem. Mecz na dużym boisku, na
wysokie kosze i według pełnych przepisów PZKosz. Niestety nasi chłopcy w
tym pojedynku spisali się dużo gorzej niż w pierwszej potyczce z
Cieszynem i nie potrafili nic zdziałać mając jako rywali dobrze grającą
i mocno broniącą drużynę strasznie zmotywowanych przeciwników. W całym
meczu jedynie 4 kwarta była dobra w naszym wykonaniu, a to za mało by
myśleć o dobry wyniku i przegraliśmy 25-46.
Dalej był obiad a po nim trenerzy mieli spotkanie na którym otrzymali
certyfikaty ukończenia kursu szkoleniowego prowadzonego przez dr
Czerlonko przez cały okres trwania festiwalu.
No a o 15.30 z wielką pompą rozpoczęto finały konkursów na "Króla
Osobistych", w którym mieliśmy 4 reprezentantów UKS Jedynka (Durczewski
Kaju, Mądry Jędrzej, Milewski Grześ i Miedziaszczyk Marcin). Niestety
żaden z nich nie wykazał się odpornością psychiczną i nikt z nich nie
awansował do ćwierćfinału notując słabe występy jak Kaju czy Jędrzej,
bardzo słabe jak Marcin czy wręcz katastrofalne jak Grześ. Chłopcy
rywalizowali w parach rzucając po 5 wolnych, a przegrany odpadał. Kaju i
jego
przeciwnik rzucali raptem po 4 wolne gdyż na tym etapie nasz zawodnik
przegrywał 2-4 i dalsze rzuty nic by nie zmieniły, Jędrzej stoczył o
wiele bardziej wyrównany bój, ale 2 celne na 5 też niewiele mu dały bo
rywal trafił 3 razy; Marcin trafił 1 na 5 prób, więc przeciwnikowi 2
celne rzuty dawały awans, a pojedynek Grzesia można było okrzyknąć
szczytem minimalizmu gdyż jego rywal trafił 1 raz i.......dało mu to
awans bo Grześ na 5 prób nie zdołał ani razu umieścić piłki w koszu.
Cały konkurs
wygrał Kuboszek Michał z Cieszyna.
Rywalizacja o "Króla strzelców" to konkurs polegający na rzutach z 7
różnie punktowanych pozycji w dowolnych konfiguracjach. Na zdobycie jak
największej liczby punktów zawodnicy mieli 30 sekund. W tej konkurencji
w 1/8 finału mieliśmy 3 reprezentantów - Wojtka Majchrzaka, Grzesia
Milewskiego oraz Kubę Piotrowskiego. Zawodnicy rywalizowali systemem
pucharowym, czyli przegrany z pary odpadał z dalszej rywalizacji.
Pierwszy z naszych startował Wojtek i uzyskując słaby wyniki nie dał rady
awansować
dalej (przegrał 10-17), pozostałej dwójce powiodło się już znacznie
lepiej i Grzesiu notując bardzo dobre wyniki wygrał swoją parę 27-16
(notabene z jednym z faworytów, Michałem Kuboszkiem czyli Królem
Osobistych); Kuba natomiast po 30 sekundach notował remis 7-7, ale w 15
sekundowej dogrywce już pewnie zwyciężył 7-0. W 1/4 finałów Kuba już nie
spisał się tak dobrze i mimo całkiem przyzwoitego wyniku (17 punktów)
nie zdołał wygrać pary gdyż rywal trafił 28 oczek. Lepiej spisał się
Grześ
po raz kolejny zapisując na swym koncie wysoki rezultat (25 oczek), co
przy 15 oczkach przeciwnika wystarczyło by znaleźć się w półfinale. Na
tym etapie 19 zdobytych punktów okazało się jednak niewystarczające gdyż
rywal zdobył ich aż 35 i wielki finał należał do Gliwic. A w nim Wojtek
Łojewski zdobył rekordową ilość punktów, bo aż 39 i wygrał cały konkurs.
Na koniec rarytas, czyli All Star Game a w nim 2 naszych chłopaków
(Maciej Klimczok i Wojtek Majchrzak) i.......trener. Zostałem
niespodziewanie wybrany na prowadzącego drużynę Czarnych, w której
znaleźli się reprezentanci Kościana, Cieszyna, Stalowej Woli, Ełku,
Płocka i Ostrołęki. Po przeciwnej stronie barykady najlepsi chłopcy i
dziewczyny z Gliwic I i II, Koszalina, Lipowej, Katowic, Olsztynka, a
trenerem był coach z Gliwic I.
Zapomniał bym dodać iż drużyna rywali wspomagana była przez panią dr
Małgorzatę Czerlonko, a mój team przez Pawła Kowalczuka zawodnika
Polfarmy Starogard Gdański (208 cm wzrostu)!!!
Mecz toczył się w przyjaznej atmosferze, przy ogłuszającym dopingu
pozostałych uczestników Festiwalu i zaproszonych VIP-ów.
Drużyna Czarnych pokonała drużynę Białych 61-47.
Po meczu nastąpiło oficjalne zamknięcie Festiwalu, wręczono upominki i
pamiątkowe dyplomy oraz statuetki dla wyróżnionych.
Dalej kolacja a po niej pożegnalna dyskoteka (dla dzieci) i pożegnalny
mecz dla trenerów. Kolejny raz drużyna ze mną w składzie odniosła
zdecydowane zwycięstwo 132-106.
Tym miły akcentem zakończyliśmy oficjalną część Festiwalu gdyż jutro to
już dzień wyjazdu i nic oprócz pakowania się nie będzie działo.
Do jutra.
Coach
Dzień 12, Czwartek, 17. 07.2008r.
Ostatni dzień to już tylko śniadanie, a po nim pakowanie walizek, ostatnie pożegnania i wymiana telefonów, adresów, kontaktów.
Chłopcy kolegom i koleżankom rozdali na pamiątkę klubowe gadżety (kalendarze z naszymi zdjęciami), ja zrobiłem to samo podarowując te same upominki trenerom, organizatorom i pracownikom obsługi.
O 12 wyjechaliśmy autobusem na dworzec PKP i tam czekaliśmy na swój pociąg, który odjeżdżał o 13. Tłok był spory na peronie więc zbawieniem okazało się zarezerwowanie przedziałów na podróż.
Jechaliśmy tym samym pociągiem co koledzy z Gliwic także integracja trwała do samego Kościana.
Na dworcu czekała cała rzesza rodziców i przekazując im dzieci zakończyliśmy swoją przygodę z Festiwalem Minikoszykówki Koszalin 2008.
Trener